Akurat Real wobec Bale'a też zachował się beznadziejnie. No i jednak nie kojarzę zbyt wielu sytuacji ze świata piłki, gdzie kibice robią jakieś zorganizowane akcje, aby piłkarz obniżył wynagrodzenie. To akurat jest fenomen i klub powinien się zachować inaczej. Zdaje się, że Pique też tak uważa.Para Siempre pisze: ↑wt wrz 07, 2021 2:11 pm Nic. Są setki analogicznych sytuacji, gdzie kibicom coś nie leży w kwestii zachowania piłkarza, a klub nie reaguje. Bale 1,5 roku temu żeby daleko nie szukać.
Takie słowa powinny paść natychmiast po tych akcjach i powinien to zrobić Laporta. Ale jemu zapewne było wygodnie negocjować w warunkach, gdy na piłkarzy spada jeszcze taka presja. Dopiero Pique zachował się z klasą.Wypełnia kontrakt i wszystkie swoje zobowiązania. Ma pełne prawo poddać się operacji lub nie. Jego postawa jest nienaganna. Czasem brakuje nam empatii. Nigdy nie opuścił treningu. Inna sprawa, kto podpisał z nim kontrakt, prezydent wybrany głosami socios. W tym czasie wszyscy przedłużyliby umowę z Umtitim. Dlaczego na niego gwiżdżemy? Większość ludzi pracuje w firmie, w której przez 30 lat nic nie robi. Gdybym był w innym klubie, na przykład w United, robiłbym to samo, co Umtiti. Proszę tylko, żeby ludzie byli bardziej empatyczni.
Nie pisałem tego, bo i nie mam dowodów, ale trochę tak to wygląda, jakby klub użył zaprzyjaźnionych dziennikarzy, aby wkurwić kibiców na poszczególnych zawodników i przygotować grunt pod negocjacje czy to wypożyczenia z obniżką zarobków czy zmiany warunków kontraktu. Oczywiście to jedynie wrażenie, dlatego wcześniej o tym nie pisałem. Ograniczając się do faktów, klub nie zrobił nic, aby ten hejt powstrzymać. Aż do reakcji Pique.Klub napuścił kibiców na piłkarzy? Przecież pojedyncze głąby nawet Messiego będą od zdrajców wyzywać mimo, że klub o piłkarzu cały czas dobrze się wypowiada.
Podobnie, ale nie tak samo. Wiem, że nawet Bayern obniżył wynagrodzenia swoim piłkarzom, ale Bayern nie zalegał im z wypłatami i z tego co wiem, to nie naciskał na to w mediach. Ot, dowiedziałem się, że się dogadali i obniżyli bez medialnej dramy (ale też nie śledzę Bundesligi jakoś dokładnie, mogłem przeoczyć sporo newsów). A przy Barcy wszędzie pół miliona newsów, komu to chcą obniżyć wynagrodzenie, o ile i co zrobią, jak piłkarz się nie zgodzi w sensie gdzie go wyślą i jak tego pożałuje. Trochę wyglądało jak "ostrzał artyleryjski" który ma przygotować pole do bitwy i to jest słabe. Zwłaszcza, że klub niczemu nie zaprzeczył w stylu "dziennikarze szukają sensacji, to jasne że potrzebujemy pomocy piłkarzy i renegocjacji warunków, ale to musi być dobrowolne i na nikim nic nie będziemy wymuszać, bla bla bla".Jeśli renegocjacje kontraktów traktujesz jako "Barcelonie umarzają długi", no to w pandemii wiele dużych klubów postępuje tak samo, i nie jest prawdą to, co na starcie opisałeś jako:
Bo wyobraź sobie, że kupuję u Ciebie, nie wiem... laptopy. Jestem Twoim największym klientem i jesteśmy umówieni na rozmowy dotyczącej kolejnej dostawy. Rozmowa sama w sobie jest czymś nieplanowanym, bo dostawa jest już uzgodniona, a kontrakt podpisany, ale Ty nagle dowiadujesz się z mediów, od dziennikarzy powiązanych ze mną, że mnie te warunki nie odpowiadają i chcę niższą cenę zwalając winę na siłę wyższą, poprzedni zarząd itp. itd., a jak jej nie dostanę, to możesz wypierdalać, a ja poszukam innego dostawcy. Na Twoich pracowników padł strach, bo nie wiedzą, czy będą mieć pracę, zaczynają Cię dopytywać co zrobisz, czy się ugniesz, czy zaryzykujesz szukanie nowego klienta strategicznego. Wiadomo też, że bujanie się ze mną w sądzie o odszkodowanie potrwa lata, a Ty nie masz drugiego tak dużego klienta jak ja. Oczywiście do tego leci hejt w social mediach od specjalnie zamówionych farm trolli, że jesteś pazerną hieną, która w pandemii nie chce zejść z rzekomo kosmicznej marży. A Ciebie szlag trafia, że ktoś nie szanuje podpisanych kontraktów i robi Ci rozpierdol w poukładanym i dobrze zaplanowanym biznesie, psując w dodatku reputację. No nie, to jest mafijno-sekciarska zagrywka.
Tak, o ile to nie jest wymuszone lub daje się piłkarzowi wybór jak między dżumą, a cholerą typu odesłanie na trybuny, zablokowanie kariery, hejt w mediach, czy presja kibiców.Barcelona miała gigantyczny dług, i ma. Jedyne co zostało obniżone, to przyszłe koszty. Poprzez sprzedaże, wypożyczenia i obustronne renegocjacje warunków umowy, do którego każdy podmiot ma prawo.
Definicje są różne, ale w tym momencie też nie jest tak, że 1,35 mld euro to całość zobowiązań, bo wątpię, aby były w to wliczone zobowiązania z kontraktów z piłkarzami, gdzie przecież są premie, bonusy itp. W ogóle, mam wrażenie, że dziennikarzom myli się zobowiązanie, dług i deficyt i mieszają tymi pojęciami wedle uznania.No właśnie długiem jest też wcześniej. Prawna definicja długu jest inna niż ekonomiczna, a publicznie pisze się o prawnych. Te 1350 mln o których się pisze, to nie są przeterminowane zobowiązania, tylko aktualne/przyszłe zobowiązania - część z nich będzie wymagalna za 10 lat. Może jakiś % jest przeterminowany, ale biorąc pod uwagę że Barcelona dopiero co rolowała dług - to aktualnie jest firmą, która na czas jest w stanie płacić zobowiązania wobec banków i funkcjonować. Głównie dzięki zejściu z kosztów o 150 baniek.
Dobra, może niepotrzebnie napisałem o znacznej części zobowiązań (jednak myślałem, że już dopięli więcej renegocjacji), jednak to nadal jest zaleganie z wypłatami przez pół roku i ich renegocjacja w oparciu o jakieś dziwne gierki.- znaczna część tych zobowiązań została umorzona - nie jest to prawda, jedyne umorzenia, o jakich można mówić to parędziesiąt milionów związanych z renegocjacjami kontraktów z piłkarzami (2-3% zobowiązania?). Analogiczne działania przeprowadziły inne kluby i przy utracie 30% przychodów nie są specjalnie szokujące,
- dług to przeterminowane zobowiązanie - częściowo - publicznie media piszą o całkowitej kwocie zobowiązań, nie wliczając w to raczej przyszłe pensje piłkarzy,
Bo przyszłe pensje są zobowiązaniami, ale nie są jeszcze długiem. Trudno powiedzieć, o czym piszą publiczne media bo mieszają zarówno terminami (dług, zobowiązania, deficyt), jak i liczbami, gdzie co chwilę padają inne kwoty.
Czy to nie w przypadkuMalagi wystarczyły zaległości w wypłacie wynagrodzeń, aby wylecieć z pucharów?- bezkarność Barcelony nie występuje. Musieli sprzedać aktywa, zapłacą dużo większe odsetki rolując zobowiązanie, płacą za nonszalancje. Nie złamali prawa, by karać ich dodatkowo. Za długi nie idzie się siedzieć. Co najwyżej ich były prezes może iść siedzieć, jeśli publikował nieprawdziwe raporty w ubiegłych latach.
Wiem, ale jeżeli nie są oszustami, to chyba robią wszystko, aby uregulować swoje zobowiązania, a nie się od nich wymiksować?Ludzie, którzy nie spłacają zobowiązań, nie zawsze są oszustami. Przedsiębiorstwa także. Zobowiązania i długi ma istotna część tej branży.
Istotna część tej branży żyła ponad stan.
Ok, na pewno jest im łatwiej niż mniejszemu klubowi i spoko. Ale czy to musi być dopełnione o "nie mamy pańskiego płaszcza, więc musi wystarczyć t-shirt albo zapraszamy wypierdalać na trybuny" wobec Umtitiego czy Pjanicia?Wcześniej zapracowali sobie na zdolność kredytową, teraz na to, że odwrócą sytuację wykorzystując swoją markę i bazę kibiców. Pewnie kluby będą ostrożne w rozbijaniu im płatności na raty w najbliższym czasie.
Zanim odpowiem, to doprecyzuj o co Ci chodzi, bo mam wrażenie, że przy tym punkcie się nie rozumiemy ani trochę i piszemy o czymś innym.Oświeć mnie zatem jak ten komunizm powoduje, że bez kapitału kluby się nie mogą rozwijać, bo rozmawiamy nie o podnoszeniu minimalnych krajowych i programach socjalnych, tylko o tym, że bez furmanki pieniędzy kluby nie są w stanie rywalizować o wyższe cele.
Ech... ok, miałem w głowie Anglię i przetasowania przez ostatnie 20 lat w górę i w dół. Ale to mój błąd, że nie pomyślałem o realiach w Hiszpanii.To nie magiczne fluidy, tylko zachowania kibiców. Baza kibiców Barcelony będzie większa na całym świecie od kibiców Espanyolu (co przekłada się na zyski i potencjał inwestycyjny) przez najbliższe 20 lat, bo wielu kibiców nie zmienia barw klubowych zbyt często. Więc wiem, że nie rozwinąłby się tak mocno, bo do wygrania takiej ilości trofeów jak ma Barcelona, i zbudowania takiej bazy know-how i tradycji/rozpoznawalności na świecie potrzeba większej ilości czasu.
Akurat sporo kibiców (nie wiem czy większość, czytałem kiedyś opracowanie o tym, ale nie pamiętam liczb) podąża za ulubionymi zawodnikami, a nie jest wierna barwom klubowym, ale to tak przy okazji, bo ogólnie masz rację w tym co piszesz. Ale... czy fakt, że komuś zabraknie 20 lat, aby znaleźć się na miejscu dzisiejszej Barcelony oznacza, że mamy tolerować nieczyste zagrywki takiej Barki i pozbawiać ten klub x szansy, aby chociaż spróbował ich podgonić?
Sumę kosztów na transfery, wynagrodzenia, koszty eksploatacyjne, podatki itd. w czasie który był potrzebny na zbudowanie drużyn/y i wygrywanie tych trofeów.Taaa. To ile kosztuje 5 uszatych i 30 mistrzostw?![]()
Za to ja zauważyłem, że Tottenham coś często płaci absurdalnie wysokie odszkodowania trenerom za zerwanie kontraktu, a Arsenal kupuje sobie np. rezerwowego bramkarza za 30 mln euro. I te słynne budowy stadionów... Co do Arsenalu przyznaję nie pamiętam, jak było z ich finansowaniem, to było dawno, ale Tottenham po prostu poniosło. Ten stadion jest megalomański. Piękny, zjawiskowy, spektakularny, [dopisz jakikolwiek przymiotnik chcesz], ale jest też absurdalnie drogi. 1,2 mld funtów (w niektórych miejscach podają 1 mld funtów). Nawet biorąc czas eksploatacji liczony w dziesiątkach lat, nawet zakładając, że nie będą potrzebować żadnego remontu i modernizacji przez kolejne 20-30 lat (wątpliwe), to on jest nadal niedorzecznie drogi. Z infrastrukturą jest tak, że jak się wybuduje za słabą, to będzie blokować rozwój, ale gdy się przeszarżuje, to efekt jest dokładnie taki sam. Tottenham strasznie przeszarżował z tym stadionem.Nie zauważyłem, by kluby zarabiały pieniądze na to by choćby przeprowadzać nowe inwestycje i powiększać kapitał zapasowy, ale cały czas widzę, że trzeba do klubów dosypywać lub wychodzić na okolice zera. Potrzebne inwestycje (renowacje stadionów) często grzebią projekty sportowe (np. Arsenalu, Tottenhamu).
Swoją drogą Liverpool kiedyś planował budowę nowego stadionu, ale porzucono ten pomysł, gdy dobrze przeanalizowano koszty i potencjalny zwrot z inwestycji - okazało się, że to nie będzie opłacalne przy obecnych realiach rynkowych i lepiej rozbudować Anfield. Rozsądnie...