Filmy

Awatar użytkownika
Clif
Posty: 341
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 5:03 pm

Filmy

Post autor: Clif »

Zainspirowany swoim wczorajszym powrotem do kina (po 1.5 rocznej przerwie!!! - gdy zgasły światła, można powiedzieć że się wzruszyłem) - reaktywuje ten na starym forum wręcz kultowy temat.

Moim wczorajszym wyborem było duńskie "Na Rauszu". Europejski Vinterberg, w przeciwieństwie do Hollywoodzkiego (Kursk [']) to wybitny twórca, a jego nieanglojęzyczne filmy od czasu wybitnego "Polowania" to prawdziwy ciąg sukcesów. Szczególnie cenię go za autentyczną szczerość jego kina i zaskakujący dla Skandynawa dystans do poprawności politycznej - czy dotyczy to przyjętej w naszym świecie bezwarunkowej wiary w niewinność i czystość dziecka (wspomniane "Polowanie"), czy destrukcyjnych efektów tzw. "wolnej miłości" (świetna, niedoceniona "Komuna"), czy generalnego zakłamania tego wzorowego skandynawskiego społeczeństwa (właściwie wszystkie jego duńskie filmy).

I to samo dostajemy w "Na Rauszu". Pijackie kino ma swoją długą tradycję, choć chlanie jest pokazywanie właściwie na dwa sposoby: albo jako element komediowy (coś typu pijaczki z ławeczki w "Ranczu"), albo jako podróż na same dno piekła (już od klasycznego "Straconego Weekendu" Wildera, po zapijanie się na śmierć Nicolasa Cage'a w "Zostawić Las Vegas", z - a jakże - istotnym wkładem polskich twórców w postaci choćby "Pętli" czy "Pod Mocnym Aniołem"). I tu Vinterberg idzie pod prąd pokazując że picie może być po prostu fajne, nawet więcej - korzystne i pożyteczne. Oczywiście, mroczna strona alkoholu też wybrzmiewa i to dobitnie, ale te pozbawione świętoszkowatego moralizowania podejście reżysera - pokazanie że chlanie ma nie tylko cienie, ale i blaski; że to nie tylko degrengolada i leżenie w rynsztoku, ale też luz, pewność siebie, - to właśnie największa siła tego świetnego filmu. Na koniec oczywistość - cała duńska gwardia Vinterberga gra znakomicie, ale wiadomo, że jedyną gwiazdą jest Mads Mikkelsen - aktor magnetyczny, charyzmatyczny w stopniu wręcz hipnotycznym - nasuwa mi się tu skojarzenie z Klausem Kinskim - Duńczyk nie jest wprawdzie szalony, ale obu ma tą zawłaszczającą całą przestrzeń ekranową obecność.

No i te wspaniałe zakończenie - ostatni pijacki taniec Mikkelsena: do zatracenia - czy do uzdrowienia?
Polecam
κύριος Ἰησοῦς
Awatar użytkownika
hugh hefner
Posty: 116
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 9:13 pm

Re: Filmy

Post autor: hugh hefner »

Niesamowite jak czytanie o tym, że ktoś poszedł do kina abstrakcyjnie brzmi.

Na pewno skorzystam z polecenia, choć nie wiem, czy akurat pójdę do kina, bo akurat jestem w fazie nieoglądania filmów, więc może nadrobię dopiero w domowym zaciszu.
„Wspaniali Anglicy, jaka szkoda, że nie żyją.”
Awatar użytkownika
Gondola.
Posty: 785
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 3:39 pm

Re: Filmy

Post autor: Gondola. »

Trochę po czasie, nie wiem czy jeszcze grają, ale nowy Bond jest naprawdę świetny, jeśli ktoś nie był w kinie to gorąco polecam. Trzy godziny mijają jak mrugnięcie okiem. Godne pożegnanie Craiga z rolą agenta 007, dla mnie to występ tylko nieznacznie za Casino Royale i na równi ze Skyfall.

W tygodniu pewnie przejdę się na Dom Gucci, jestem bardzo ciekaw tego filmu, zwłaszcza, że obsada naprawdę przednia (Irons, Driver, Pacino), a na zwiastunach scenografia i kostiumy wyglądają obłędnie.
Awatar użytkownika
CampNou
Posty: 117
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 1:51 pm

Re: Filmy

Post autor: CampNou »

Gondola. pisze: sob lis 27, 2021 1:53 pm . Trzy godziny mijają jak mrugnięcie okiem. Godne pożegnanie Craiga z rolą agenta 007, dla mnie to występ tylko nieznacznie za Casino Royale i na równi ze Skyfall.
Mam mieszane uczucia. Pierwsza godzina rewelacja, druga ok, ale to co z Bondem zrobili w ostatniej. Szkoda, naprawdę. Nie chce spoilerować - jednak ten melodramat na końcu..Symboliczne odchodzi pewna epoka, archetyp męskości (zabrzmiało górnolotnie). W obecnej rzeczywistości nie ma już miejsca na na takie postawy.

Muzycznie - Hans oczywiście w swoim stylu, w końcówce miało się wrażenie jakbyśmy oglądali Mroczny Rycerz Powstaje..



i ogromne żałuje, iż nie poszli w tym "Nolanowskim" kierunku, ponieważ moim skromnym zdaniem Bondy z Craigiem były jak Batmany Nolana. Poza tym widać jak zmieniała się koncepcja na ostatni bondowski epizod. Przejęcie przez Amazon widoczne gołym okiem.
"Z Barceloną w tym sezonie po prostu nie da się wygrać"
Bernd Schuster - grudzień 2008
Awatar użytkownika
Gondola.
Posty: 785
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 3:39 pm

Re: Filmy

Post autor: Gondola. »

CampNou pisze: ndz lis 28, 2021 10:07 pm Mam mieszane uczucia. Pierwsza godzina rewelacja, druga ok, ale to co z Bondem zrobili w ostatniej. Szkoda, naprawdę. Nie chce spoilerować - jednak ten melodramat na końcu..Symboliczne odchodzi pewna epoka, archetyp męskości (zabrzmiało górnolotnie). W obecnej rzeczywistości nie ma już miejsca na na takie postawy.

Muzycznie - Hans oczywiście w swoim stylu, w końcówce miało się wrażenie jakbyśmy oglądali Mroczny Rycerz Powstaje..



i ogromne żałuje, iż nie poszli w tym "Nolanowskim" kierunku, ponieważ moim skromnym zdaniem Bondy z Craigiem były jak Batmany Nolana. Poza tym widać jak zmieniała się koncepcja na ostatni bondowski epizod. Przejęcie przez Amazon widoczne gołym okiem.
Zgodzę się z tym, że trzeci akt z akcją dziejącą się na wyspie był najbardziej nierównym punktem całego filmu - też mam co do niego ambiwalentne odczucia. Na pewno zakończenie było odpowiednie, na miejscu i - co najważniejsze - naprawdę konkretnego kalibru jeśli chodzi o nieprzewidywalność i wagę wydarzeń dla całej serii. Jednak cała ścieżka którą podążaliśmy wraz z bohaterami do finału od momentu gdy Bond przybył na wyspę zaczęła się nieco mieszać. Głównie przeszkadzała mi dość niejasna i zawiła motywacja głównego szwarccharakteru i niepotrzebnie przedłużane niektóre sceny dialogowe. Mam wrażenie, że wkradło się tam nieco za dużo chaosu niż powinno.

Na duży plus masa nawiązań do poprzednich filmów, naprawdę, jeśli ktoś dobrze orientuje się w bondowskiej sadze, będzie wniebowzięty mogąc co chwila cieszyć się z dyskretnego lub bardziej oczywistego "puszczania oczka" do widza.

Jeśli chodzi o muzykę, to Zimmer od dawna zjada swój własny ogon (to niedobrze) i kopiuje samego siebie (to dobrze, jeśli uznamy, że kopiowanie to najwyższa forma pochlebstwa). Poszczególne ścieżki dźwiękowe brzmią jakby były robione na jedno kopyto i choć zwykle spełniają swoją funkcję (trudno by poszczególne frazy, na przykład ostre pociągnięcia skrzypiec w rosnącej modulacji i dynamice wykorzystywane w muzyce od dziesięcioleci, mające korzenie jeszcze w muzyce klasycznej nagle miały nie wpływać w określony sposób na emocje widza/słuchacza) to w gruncie rzeczy chciałbym wreszcie usłyszeć coś nowego. Niemniej akurat ścieżka dźwiękowa biorąc pod uwagę całokształt przypadła mi do gustu.
minusek
Posty: 1476
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 9:32 pm

Re: Filmy

Post autor: minusek »

Clif pisze: śr cze 16, 2021 11:19 am Vinterberg idzie pod prąd pokazując że picie może być po prostu fajne, nawet więcej - korzystne i pożyteczne. Oczywiście, mroczna strona alkoholu też wybrzmiewa i to dobitnie, ale te pozbawione świętoszkowatego moralizowania podejście reżysera - pokazanie że chlanie ma nie tylko cienie, ale i blaski; że to nie tylko degrengolada i leżenie w rynsztoku, ale też luz, pewność siebie
Zaglądnąłem do tego tematu po porównaniach filmowych w temacie meczowym. I na początek dostałem ciekawy zbieg okoliczności, bo temat otworzył film, który właśnie wczoraj przypadkowo obejrzałem.

Dodałbym do powyższego opisu, że picie jest tu często tłem, a pierwszoplanowy temat to znudzone życie i rutyna powodująca śmierć za życia i obrzydzenie samym sobą. Alko jako zapalnik do zmiany myślenia i próby polubienia tego życia i koniec końcom samego siebie, daje radę. Szczególnie tak przedstawione. Przynajmniej ja to tak odebrałem. A tak naprawdę to przyznaj się, czy potwierdziłeś już tezę, że człowiek rodzi się z niedoborem alkoholu we krwi wynoszącym 0,5 promila? :)

Z ostatnio obejrzanych tytułów zmęczył mnie Zielony Rycerz, zmęczyła mnie niczym nieuzasadniona trzęsąca się kamera w Pierwszym Człowieku, znudził mnie Dom Gucci, znudziła mnie Roma (aczkolwiek doceniam za przepiękną formę i wbijające w fotel sceny porodu i na plaży; z drugiej strony prostą historię można lepiej opowiedzieć nawet nie podbijając sztucznie tempa, jak choćby właśnie Prosta Historia Lyncha) i załamał mnie nowy Mortal Kombat. Aha, jeszcze jedne nudy, czyli Psie Pazury. Kolejny przepięknie zrealizowany film i średnio opowiedziana historia.

Z drugiej strony zachwycił mnie nowy mroczny, zimny świat w Batmanie i chyba głównie przez tę formę jest to dla mnie najlepszy Batman ever jako film, choć to tylko jeden seans za mną więc może po czasie Batman Nolana wróci na swoje miejsce. Pattinson fajnie tę postać wykreował, choć ruchy jego ciała jako Bruce'a były niepotrzebnie nad wyraz sztywne (?). W każdym razie na pewno niedługo wrócę do tej pozycji.

Filmy typu Ostatni Rzut, Ostatni Pojedynek, Nie Patrz w Górę, Gray Man, oceniłbym jako ok, typowe jednorazówki, może Nie Patrz w Górę nieco się wybija na tym tle (ale nieznacznie).

Do tego "nadrobiłem" dwa klasyki z Eastwoodem i o ile Brudny Harry był dla mnie po prostu ok, w sensie spodziewałem się efektu wow, którego nie dostałem, tak Bez Przebaczenia klasa.

Odświeżyłem sobie też Aż Poleje Się Krew. Mój Boże, ale to jest wybitna rola Daniela-Day Lewisa.

I na koniec Spring Breakers. Widział to ktoś z was? @Clif? Ma bardzo skrajne opinie, dla mnie kapitalne przerysowanie wyobrażeń nastolatków, zatarcie się granicy rzeczywistości z wyobraźnią, ze świetną rolą Franco i kapitalnym klimatem (te kolorki :heart: ). Korine dwa poziomy wyżej od Plażowego Haju.
Awatar użytkownika
Goldschmidt
Posty: 1773
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 12:29 pm

Re: Filmy

Post autor: Goldschmidt »

Film z Day Lewisem obejrzałem dwa tygodnie temu. 9.5/10, treści bliskie moim sferom zawodowym, ale w podwaliny polityczne przedstawione w tym filmie (w sposób wybitny) wchodzić za bardzo nie chcę.
Paul Dano ogólnie chyba grał w tym nowym Batmanie? Mam zapisane do obejrzenia.

Dom Gucci chujowy fabularnie, możliwe że najgorszy blockbuster jaki wypuścił Ridley. Smuci egocentryzm Leto.

Przedwczoraj puściłem sobie też Million Dollar Baby Clinta i nie wiem czy bardziej mi się podoba to czy jednak Gran Torino.

Z mniej oczywistych - Służąca (koreański). Top
Awatar użytkownika
lukexpl
Posty: 1337
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 8:34 pm

Re: Filmy

Post autor: lukexpl »

Do polskich kin wszedł właśnie Nope!, najnowszy film Jordana Peele'a. Pierwsza godzina niezbyt ciekawa, a sama dramaturgia nakręcona w dosyć słaby sposób, ale z czasem akcja się rozkręca i powoli wyłania się główny przekaz reżysera. Generalnie autotematyzm i krytycyzm w stronę kultury wizualnej, okraszony gatunkowym miszmaszem. Większości widzów raczej się nie spodoba, co jest spowodowane tym, że forma za bardzo nie nadążyła za treścią. W tym aspekcie najlepszym filmem Peele'a pozostaje Get Out.

Byłem również na najnowszym Thorze i po kiepskich recenzjach dosyć miło się zaskoczyłem. Jak na ostatnie filmy Marvela to dosyć spójny i zamknięty "odcinek" uniwersum. Miły wakacyjny blockbuster do kinowego popcornu. Widownia dosyć często się śmiała, więc Waititi chyba trafił w gusta większości. Mnie pod względem humorystycznym rozśmieszyło jedynie kilka scen, ale ogólnie film ma dobre tempo akcji, więc dwie godziny seansu minęły szybko i bez znudzenia.
Awatar użytkownika
Gondola.
Posty: 785
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 3:39 pm

Re: Filmy

Post autor: Gondola. »

Najnowszego filmu nie widziałem, ale dwie poprzednie produkcje Peele'a to nieźle nakręcone horrory, które umiejętnie operują elementami klasycznymi dla gatunku bez uciekania się do najprostszych rozwiązań. Przez większość "Get out" i "Us" siedziałem jak na szpilkach, atmosfera jest gęsta i ociekająca niepokojem. Boję się tylko czy sam twórca nie popadnie we wtórność i nie zacznie serwować nam tego samego w innych szatach, to już trzeci film w podobnej stylistyce.

Nowy Batman świetny, zupełnie inny niż trylogia Nolana. Nie wiem czy lepszy, generalnie do Batmanów Nolana mam sentyment, ale z każdym kolejnym seansem mam wrażenie, że te filmy coraz gorzej się bronią i - przynajmniej w moich kinomańskich oczach - dość szybko rdzewieją. Fenomenu pierwszej części nigdy nie rozumiałem, dla mnie jest przegadana i nadęta. Dwójka to wciąż kawał fenomenalnego kina w dużej mierze dzięki Jokerowi, trójka jest pełna absurdów i głupotek a scenopisarsko i aktorsko wypada dennie i nieporadnie.

Batman Reevesa jest podobnie monumentalnie nakręcony jak Nolany, ale bardziej konsekwentny w budowaniu świata i konsekwencjach decyzji jakie podejmują ekranowe postacie. W dodatku czerpie garściami ze spuścizny kina typu noir, więc jeśli ktoś porusza się w zakamarkach tego gatunku filmowego będzie zadowolony. Gotham jako przykład antyutopii jest niesamowicie realistyczny, a klimat wykreowanego tam świata wręcz namacalny, do czego rękę przyłożył autor ścieżki dźwiękowej, bo muzyka (ale i zdjęcia) mają ogromny wpływ przy budowaniu napięcia. Paul Dano wymiatał, Pattinson był generalnie solidny, Zoe Kravitz jako uwspółcześniona i bardziej przyziemna Kobieta-Kot to lepsza rola niż Anne Hathaway sprzed kilku lat a Farrell w swojej charakteryzacji jest niemalże nie do poznania. Z mankamentów - rola Serkisa jako Alfreda mocno bezpłciowa, przeciętnie wypadł też Wright jako Gordon.
Awatar użytkownika
Gondola.
Posty: 785
Rejestracja: ndz maja 30, 2021 3:39 pm

Re: Filmy

Post autor: Gondola. »

lukexpl pisze: sob sie 13, 2022 6:33 pm Do polskich kin wszedł właśnie Nope!, najnowszy film Jordana Peele'a. Pierwsza godzina niezbyt ciekawa, a sama dramaturgia nakręcona w dosyć słaby sposób, ale z czasem akcja się rozkręca i powoli wyłania się główny przekaz reżysera. Generalnie autotematyzm i krytycyzm w stronę kultury wizualnej, okraszony gatunkowym miszmaszem. Większości widzów raczej się nie spodoba, co jest spowodowane tym, że forma za bardzo nie nadążyła za treścią. W tym aspekcie najlepszym filmem Peele'a pozostaje Get Out.
Właśnie wróciłem z kina i piszę mocno "na świeżo", ale delikatnie rzecz ujmując - zachwycony nie jestem. Jest to zdecydowanie najmniej horrorowy, najłagodniejszy film Peele'a, w którym doświadczyłem wielkiego rozdźwięku między tym, czym ten film chce być (systemową krytyką Hollywood, mariażem traumy i wykluczenia czarnoskórych) a czym de facto jest, czyli dość powolnie poprowadzoną, nieco miałką historią o ludziach starających się odkryć istotę paranormalnych zjawisk a następnie uchwycić kosmiczną płaszczkę na taśmie wideo, przy okazji uchodząc z życiem. Rozwój akcji w dwóch poprzednich filmach Peele'a zestawiony z "Nie!" to jak porównywanie wyścigów F1 do cwałującego wielbłąda. Pierwsza godzina została poprowadzona wyjątkowo niespiesznie.

Zaskoczeń scenopisarskich tutaj jak na lekarstwo, niestety film jest przewidywalny jak żaden inny w dorobku reżysera. Duże wrażenie robią przepastne i świetnie nakręcone westernowe przestrzenie Kalifornii (to, że Hoytema to prawdziwy fachowiec wiemy nie od dzisiaj), bardzo dobrze w budowaniu klimatu niepokoju i napięcia spisuje się warstwa muzyczna, ale dzięki schematycznemu scenariuszowi widz taki jak ja właściwie w żadnym momencie nie odczuwał lęku o dalsze losy bohaterów. Poprzednie dwa filmy Peele'a w dużej mierze przesiedziałem na krawędzi fotela, tym razem tego zabrakło.

Tak na marginesie - dawno nie słyszałem tak przenikliwie głębokiego, ochrypłego głosu jak u Michaela Wincotta w tym filmie. Gdy wypowiadał swoje kwestie słuchałem go jak zahipnotyzowany.
ODPOWIEDZ