
Za nami jeden z najlepszych sezonów w historii klubu, więc myślę, że to dobra okazja, aby rozpocząć cykl corocznych podsumowań dokonań Realu Madryt.
Po odejściu Zizou i zatrudnieniu w jego miejsce Carlo Ancelottiego chyba większość z nas spodziewała się co najwyżej przeciętnego sezonu, który miał być kolejnym rokiem przejściowym w oczekiwaniu na lepsze jutro i galaktyczne transfery pokroju Kyliana Mbappe. Mało brakowało, a Francuz wylądowałby jeszcze końcem minionego lata w Madrycie, ale niestety szejki z PSG się nie ugięły i nie zaakceptowały oferty Realu za Mbappe. Odszedł także Ramos z Varanem, co wielu uważało za błąd, zwłaszcza pożegnanie tego pierwszego - wielkiego kapitana Realu.
Carlo jednak szybko zaczął przekonywać do siebie tych, którzy w niego nie wierzyli. Gra Realu zaczęła wyglądać o wiele lepiej niż za Zizou, bo zaczęliśmy grać o wiele ofensywniej, ale kosztem tego były dziury w defensywie i strata wielu bramek (pamiętny mecz z Levante zakończony 3-3). Szybko jednak udało się znaleźć odpowiedni balans i Real skrupulatnie punktował w lidze. Mały kryzys nadszedł na przełomie września i października, kiedy w kompromitujący sposób przegraliśmy z Sheriffem Tyraspol na Santiago Bernabeu, a kilka dni później wyjazdowy mecz z Espanyolem. Kryzys jednak został szybko zażegnany i mieliśmy passę 15 meczów bez porażki. Mimo że - zwłaszcza w grudniu - terminarz był bardzo trudny i napięty. Czekały nas kluczowe spotkania w lidze i walka o 1 miejsce w grupie LM z Interem. Wyszliśmy z tego okresu zwycięsko i moim zdaniem właśnie wtedy już wygraliśmy ligę, budując fajną przewagę nad naszymi największymi rywalami. Co prawda Sevilla trzymała się blisko, ale chyba każdy wiedział, że nie są oni poważnym rywalem do mistrzostwa i prędzej czy później wypadną z tego wyścigu.
Nowy rok zaczęliśmy jednak słabiej, bo od porażki z Getafe. Później udany Superpuchar, ale w CdR straszne męczarnie z nie najmocniejszymi rywalami. W lutym zaczął się robił już większy kryzys, bo odpadliśmy w 1/4 CdR z Athleticiem, a w lidze zaczęliśmy częściej gubić punkty, a zwycięstwa przychodziły w bardzo trudny sposób. Pokłosiem tego był kompromitujący pierwszy mecz 1/8 finału LM z PSG, gdzie tylko i wyłącznie Courtois uratował nas od blamażu i podtrzymał nadzieje na ewentualny awans do ćwierćfinału. Carlo również rozczarowywał brakiem rotacji i graniem ciągle praktycznie jedną i tą samą jedenastką. W marcu przyszła znaczna poprawa, naznaczona wielkim triumfem nad PSG i odrobieniem dwubramkowej straty w dwumeczu. Kiedy wydawało się, że wszystko zmierza ku lepszemu nadszedł ligowy Klasyk na Bernabeu, w którym się totalnie skompromitowaliśmy. Barca mogła sobie dopisać kolejny wielki triumf nad Realem, a u wielu madridistas wkradł się niepokój wobec nadchodzącego dwumeczu z Chelsea i dalszych zmagań ligowych. Wielu wieszczyło roztrwonienie przewagi ligowej i stracenie "pewnego" mistrzostwa kosztem Barcelony, jak się później okazało - niesłusznie.
Real w wielkim stylu pokonał Chelsea na Stamford Bridge, a w lidze bezlitośnie punktował i "wyjaśniał" niedowiarków. 30.04.2022 r. udało się oficjalnie zdobyć mistrzowski tytuł na 4 kolejki przed końcem sezonu i świętować upragniony tytuł na Bernabeu, coś czego już dawno nie udało się doświadczyć. Z kolei w LM było trochę słabiej. W rewanżu z Chelsea byliśmy o krok od totalnej kompromitacji, ale na szczęście zaliczka bramkowa była na tyle komfortowa, że nawet przy stanie 0-3 do doprowadzenia do dogrywki wystarczający był jeden gol, którego ostatecznie udało się zdobyć. Po kolejnej "wielkiej" remontadzie Real awansował do 1/2 finału i z takiego osiągnięcia już każdy był zadowolony.
Na drodze do finału stało City, które było faworytem do wygrania całych rozgrywek. Po pierwszych 10 minutach na Etihad Stadium zapowiadało się na kolejny blamaż w stylu marcowego Klasyku, ale Real odpowiednio zareagował i ostatecznie przegrał "tylko" 4-3. Rewanż na Bernabeu był już spokojniejszy i bardziej wyrównany, ale to Obywatele strzelili bramkę w 73 minucie i wydawało się już, że przygoda Realu w LM dobiega końca. Kilkanaście minut później City mogło jeszcze doprowadzić do podwyższenia wyniku, ale Real uratowały niebywałe interwencje Mendy'ego i Courtois. W 90 minucie nadszedł jednak kolejny już w tym sezonie cud i Rodrygo w ciągu minuty doprowadził do wyrównania wyniku dwumeczu, a w konsekwencji do następnej dogrywki, gdzie Real po bramce Benzemy przypieczętował awans do finału LM. Co się wydarzyło w finale chyba nie trzeba przypominać, bo Królewscy ponownie udowodnili, iż są jedynymi prawowitymi królami Europy z 14 pucharami na koncie.
Co do samych zawodników - niezaprzeczalnymi bohaterami sezonu są Karim Benzema i Vinicius Jr. Oboje w tym sezonie poczynili ogromny postęp. Karim stał się rasową "9" i zakończył sezon z rekordowymi dla siebie 44 bramkami i 15 asystami na koncie. Zarówno w LM, jak i w La Lidze zdobył tytuł króla strzelców, co czyni go zdecydowanym faworytem do zdobycia złotej piłki. Jeszcze większy progres zaliczył Vinicius, który w końcu nauczył się strzelać, wbijając piłkę do siatki aż 22 razy, w tym w finale LM. Nie można także zapominać o Courtois, którego niezliczone interwencje w przeciągu sezony utrzymywały Real przy życiu. Na wyróżnienie zasługuje także Modrić, który pomimo wieku wciąż jest jednym z najlepszych pomocników na świecie. Udało mu się także w tym sezonie zaliczyć dla siebie rekordową liczbę asyst - 12.
Generalnie cały sezon - ze względu na historyczne osiągnięcia - oceniam na 9/10. Do perfekcji zabrakło na pewno pewniejszej i bardziej równej gry. Przegrany Klasyk 4-0 też jakoś będzie kuł w oczy. Można było się też bardziej postarać w CdR, ale kto wie czy dodatkowe minuty nie kosztowałyby nas brakiem awansu z PSG. Zapamiętamy ten dublet na długo ze względu na niebywałe - historyczne - remontady. Osobiście smakuje mi on lepiej niż ten z sezonu 16/17, kiedy mieliśmy piekielnie mocną kadrę. Z kolei obecna kadra przed sezonem wydawała się (niektórym wciąż się wydaje) co najwyżej jedynie ponadprzeciętna w porównaniu do innych europejskich potęg.