
Grafika: Laliga.com
Aby satysfakcji po wygranych meczach z Gironą i Lipskiem nie było za dużo, to podopieczni Ancelottiego zadbali o to, byśmy przedwcześnie szampanów nie kupowali i mieli jeszcze trochę emocji w trwającym sezonie ligowym. To już kolejna w ostatnich latach nieudana wyprawa do Vallecas - wprawdzie Real nie przegrał, ale tylko zremisował, co przełożyło się na stratę dwóch punktów przewagi wobec Barcelony, która powoli goni swoich katalońskich rywali w tabeli.
I niby nie ma tragedii, potknięcie to niczego nie zmienia, nadal mamy punktową rezerwę i nadal możemy pozwolić sobie na potknięcie, tyle że po co?
Jak już wspomniano w poprzednim poście wprowadzającym do tematu meczowego - do końca lutego piłkarze Realu nigdzie się z Madrytu nie ruszają. Po wyjazdowych derbach przychodzi czas na mecz domowy. W niedzielę na Santiago Bernabéu przyjedzie Sevilla. To właśnie z ekipą, w której wychował się i gra obecnie Sergio Ramos powalczymy o kolejne punkty.
Jak powszechnie wiadomo, Sevilla trawiona jest kryzysem piłkarskim i instytucjonalnym. Od początku sezonu drużynę prowadziło już trzech trenerów - Mendilibar został zwolniony pomimo wielkiego i nieoczekiwanego sukcesu w ubiegłym sezonie w Lidze Europy, zatrudnienie Diega Alonso z kolei okazało się wielkim niewypałem. Ekipa cały czas krążyła wokół, albo zlatywała do strefy spadkowej, postanowiono więc sięgnąć po większą markę niż urugwajski trener i podpisano umowę z Quique Sánchezem Floresem. I - trzeba przyznać - wreszcie widać jakiś postęp.
Sevilla nie przegrała od czterech meczów, a rywali bynajmniej ogórkowatych nie miała. Co prawda remis u siebie z Osasuną to nie jest imponujący wynik, ale następnie pokonanie dwóch madryckich rywali wrażenie już robi. Nam dla odmiany nie udało się wygrać ani z Rayo, ani z Atlético. Tymczasem Sevilla na Vallecas wygrała 2-1 dzięki trafieniom En-Nesyriego, a jedyną i od razu zwycięską bramkę z podopiecznymi Simeonego zdobył Isaac Romero. W zeszły weekend z kolei remis na Mestalli.
Trzeba mieć nadzieję, że nie będziemy kolejną madrycką ofiarą drużyny Sáncheza Floresa. Statystyki z meczów ligowych rozgrywanych na Santiago Bernabéu w ostatnim 15-leciu są dla Sevilli druzgocące i - trzeba to nazwać wprost - po prostu kompromitujące. Ostatnie zwycięstwo odnieśli tu w 2008 roku, u schyłku Bernda Schustera, które pamiętają zapewne tylko co najmniej trzydziestoletni madridistas. Potem niemal same porażki. Zdarzył się wprawdzie pamiętny dla nas (bo kosztujący nas mistrzowski tytuł) remis w 2021 roku 2-2 po ogromnych sędziowskich kontrowersjach, ale to tyle. Ostatnie dwa sezony to - a jakże! - porażki Sevilli na Santiago Bernabéu. Zobaczymy, czy nadejdzie przełamanie po półtorej dekady upokorzeń regularnie doznawanych na naszym stadionie.
Na arbitra głównego tej rywalizacji wyznaczony został Isidro Díaz de Mera Escuderos, któremu za liniami bocznymi poasystują Diego Santaúrsula Aguado i Iván Hernández Ramos, z kolei zadania czwartego sędziego wykona Carlos Fernández Buergo.
Sędzią VAR będzie Pablo González Fuertes, z kolei jego pomocnikiem Eduardo Prieto Iglesias.
Transmisja w Eleven Sports 2.
Real Madryt - Sevilla FC: 26. kolejka LaLiga 2023/2024, niedziela, 25 lutego 2024, godzina 21:00, Santiago Bernabéu.
Sędzia: Isidro Díaz de Mera Escuderos.