
Grafika: Laliga.com
Po olbrzymiej nerwówce zdołaliśmy jakoś awansować do półfinału, długo nie zapomnimy rewanżowego meczu z Chelsea, mającego miejsce niemalże dokładnie 4 lata (jeden dzień więcej) po potyczce z Juventusem, podczas którego także kilka lat życia pewnie straciliśmy. Pierwszy mecz półfinałowy rozegramy dwa tygodnie, a w tym czasie możemy już jedną ręką chwycić trofeum przyznawane za tytuł mistrza Hiszpanii. Wielki krok ku 35. takiej zdobyczy wykonać możemy w Wielkanoc. Przed nami jeden z najtrudniejszych meczów na ligowym finiszu. W niedzielny wieczór emocjonować się będziemy meczem naszej drużyny na Ramón Sánchez Pizjuán.
Sromotna klęska w marcowym Klasyku poniesiona przez Real zachwiała pewnością siebie części madridistas, którzy na drugi dzień zaczęli spoglądać w terminarz, by przeanalizować, czy czasem nie trzeba zacząć bać się utraty pozycji lidera w końcówce sezonu. Potem jednak udało się wywieźć komplet punktów z Vigo i bez trudu pokonać Getafe, dzięki czemu dystans między nami a wiceliderem nie maleje, lecz jest utrzymywany. Gdyby udało się wygrać świąteczny mecz w Sewilli, to już chyba nawet najwięksi pesymiści się uspokoją, mimo że pozostaną nam jeszcze derby Madrytu, czy domowa potyczka z Realem Betis, który w ostatnich latach leżał nam nieszczególnie.
Po Sevilli z rundy jesiennej zostało niewiele. Co prawda 5 dni temu pokonali oni Granadę, ale mecz ten przerwał całkiem długą jak na zespół z czołówki ligowej serię gier bez zwycięstwa. W ostatnich pięciu meczów podopieczni Lopeteguiego zdobyli tylko 6 punktów z możliwych piętnastu i chyba ostatecznie przestali marzyć o mistrzostwie. W tabeli przeskoczyła ich Barcelona, która jeszcze kilka lat temu była dla wielu pośmiewiskiem. Od tego czasu multum remisów, także w starciach z o wiele słabszymi piłkarsko zespołami, a ponadto odpadnięcie ze swoich ulubionych rozgrywek, tj. Ligi Europy.
Wiadomo, że nikt z nas przed meczem na Pizjuán nie może być pewny wygranej, ale w ostatnim czasie jakoś niewielu ta Sevilla przeraża. Siłą ekipy ze stolicy Andaluzji wydaje się dobra zazwyczaj gra obronna, co potwierdza statystyka straconych bramek - bramkarze Sevilli tylko 22 razy w rozgrywkach ligowych wyjmowali piłkę z siatki, co stanowi najlepszy wynik w lidze. Dla przykładu Thibaut Courtois czynił to 26 razy, a słynące ze świetnej defensywy - przynajmniej do ubiegłego sezonu - Atlético aż 38-krotnie. Z drugiej strony Sevilla zdobywa ich dosyć mało, do tej pory 44, co stanowi dla odmiany wynik najgorszy biorąc pod uwagę pierwszą piątkę ligowej tabeli.
To mogą być udane święta, które jeszcze matematycznie nie zapewnią, ale mocno zbliżą nas do odzyskania tytułu mistrza Hiszpanii. Jak stracimy punkty, to też nic strasznego się nie stanie, aczkolwiek w kolejnych meczach trzeba będzie spiąć się zdecydowanie bardziej. Miejmy nadzieję, że nie będzie przedwczesnego śmigusa-dyngusa, bo kilka zimnych pryszniców w tym sezonie już nasz zespół otrzymał - chociażby wczoraj, i chyba już nawet najmniej bystrzy z zawodników wynieść powinni z nich jakąś nauczkę.
Arbitrem głównym wielkanocnej potyczki na Ramón Sánchez Pizjuán będzie Guillermo Cuadra Fernández, któremu za liniami bocznymi poasystują Iker de Fransico Grijalba i Juan José López Mir, z kolei zadania czwartego sędziego wykona Manuel García Gómez.
Na sędziego VAR wyznaczony został Ignacio Iglesias Villanueva, z kolei na jego pomocnika Roberto Díaz Pérez del Palomar.
Transmisja w CANAL+ Sport i w CANAL+ 4K Ultra HD.
Sevilla FC - Real Madryt: 32. kolejka LaLiga 2021/2022, niedziela, 17 kwietnia 2022, godzina 21:00, Ramón Sánchez Pizjuán.
Sędzia: Guillermo Cuadra Fernández.