
Grafika: Laliga.com
Od godziny 23:00 wczorajszego dnia można już z czystym sumieniem odliczać do Klasyku. To już ten tydzień, to już ta niedziela! Dzięki pokonaniu Mallorki umocniliśmy się na pozycji lidera wyścigu o tytuł mistrza Hiszpanii. Morale drużyny wydaje się być u szczytu swojego potencjału, zwłaszcza że nie minął jeszcze nawet tydzień od imponującej remontady przeciwko PSG i do tej pory z miłą chęcią wracamy do scen z ubiegłej środy - zapewne u piłkarzy jest podobnie.
Tym razem nie będzie standardowego klepania o kluczowym meczu, ani podobnych gadek, bo nie ma co być przesadnie kurtuazyjnym. Chyba tylko totalna katastrofa mogłaby pozbawić nas mistrzostwa, przewaga nad wiceliderem w ostatnich tygodniach z kolejki na kolejkę tylko wzrasta, no i mało kto się spodziewa, by dogonienie naszej drużyny byłoby jeszcze osiągalne. A skoro takie coś pisze urodzony pesymista, taki jak ja, to chyba świadczy to o wszystkim.
Niemniej Klasyk zawsze jest Klasykiem. To nie jakiś mecz z ligowymi słabiakami, który można zawalić i za dwa dni o nim zapomnieć. Przez wiele lat kibicowania nauczyliśmy się, że starcie z odwiecznym rywalem zawsze naznaczone jest jakąś presją, jakimiś emocjami, o których nawet jeśli mówimy, że to już nie to, co dawniej, to gdy tylko zbliża się pierwszy gwizdek serca mimowolnie zaczynają bić nam szybciej. I nic z tym nie poradzimy, jakkolwiek byśmy nie zaklinali sytuacji będzie tak do końca naszego życia, bez względu na to, jak wyglądać będzie nasza sytuacja w tabeli, czy będziemy rozstawiać po kątach cały piłkarski świat, czy też popadniemy przeciętność. Rywalizacja z Barceloną to po prostu coś więcej i nawet my, niebędący Hiszpanami, co Klasyk tego doświadczamy. Niech nikt nie próbuje kłamać, że ma inaczej, bo i tak w to nie uwierzę.
Przed Klasykiem jesiennym Real Madryt był zdecydowanym faworytem i to mimo faktu, że grał na Camp Nou. Podobnie było w Klasyku styczniowym, rozgrywanym w ramach półfinału tegorocznego Superpucharu Hiszpanii. Przewidywania się sprawdziły, oba tamte mecze podopieczni Ancelottiego wygrali. Może nie był to pogrom, ale widać było różnicę w jakości piłkarskiej naszych drużyn - na naszą korzyść, rzecz jasna.
Teraz natomiast, mimo że pewnie kroczymy po tytuł, a Barcelona ma na niego szanse wyłącznie matematyczne i nikt zdrowy na umyśle nie spodziewa się, że nas dogonią, to już tak wyraźnego faworyta nie ma, choć Real w ostatnich tygodniach również radzi sobie bardzo dobrze. Ale Blaugrana nie gra o wiele gorzej. W ostatnich pięciu seriach gier wywalczyli aż 13 z 15 możliwych punktów, zaliczając tylko jedno potknięcie poprzez stracenie 2 punktów na skutek remisu w derbach z Espanyolem. Ostatnie 4 spotkania to komplet zwycięstw i to w bardzo dobrym stylu. Pewne zwycięstwo na Mestalli, Athletikiem i Osasuną, aż kilkoma bramkami, może robić wrażenie. W Elche co prawda trochę się podopieczni Xaviego napocili, by 3 punkty Manuel Martínez Valero wywalczyć, ale też się udało. Przed remisem w derbach ponadto rozgromienie ustępującego powoli mistrza Hiszpanii na Camp Nou. Można Barcelony nie lubić, można się z niej podśmiechiwać w tym trudnym dla tego klubu okresie i mścić się za lata drwin z naszej drużyny, ale nie da się zaprzeczyć temu, że Xavi coś tam w ostatnim czasie poprawił. Widać poprawę i w wynikach, i w grze - te ostatnie zwycięstwa nie zostały odniesione przez Blaugranę przypadkiem. Jest wiele przesłanek ku temu, by spodziewać się, że Barcelona będzie dla nas w nadchodzący weekend godnym przeciwnikiem.
Będziemy mieć w zanadrzu prawie trzy dni odpoczynku więcej, gdyż nasi do Klasyku mają spokój i będą jedynie trenować, natomiast podopiecznych Xaviego czeka rewanżowa potyczka w 1/8 finału Ligi Europy z Galatasarayem. Po remisie u siebie w Stambule będą musieli odnieść zwycięstwo, jeśli Barcelona chce awansować do najlepszej ósemki rozgrywek niegdyś nazywanych Pucharem UEFA.
Tak więc od zakończenia czwartkowego meczu do Klasyku miną trzy doby, a między naszym spotkaniem z Mallorcą a Klasykiem dób będzie sześć.
W poniedziałkowym starciu na Majorce zaniepokoiły nas obrazki z ostatnich minut, gdy oglądaliśmy Karima Benzemę schodzącego z boiska z kontuzją. Urazu nabawił się także Ferland Mendy. Aktualnie nie wiadomo, czy obaj Francuzi będą mogli wystąpić w niedzielnej rywalizacji, a brak któregokolwiek z nich byłby rzecz jasna sporym osłabieniem. Mamy nadzieję, że jednak uda im się dojść do siebie.
Od ponad trzech lat jesteśmy w Klasykach niepokonani. Po raz ostatni to Blaugrana była górą w tym wyjątkowym meczu na początku marca 2019 roku, w zamierzchłych już czasach. Jak dawny to okres, to najbardziej uświadamia fakt, że wówczas trenował tę drużynę Ernesto Valverde, a na naszej ławce trenerskiej zasiadał Santiago Solari. Od tej pory Barcelona nie znalazła na nas sposobu - ani w lidze, ani w Superpucharze Hiszpanii. Udawało im się co najwyżej remisować. Od 2020 roku natomiast wygrywamy wszystkie mecze. Jest to już dłuższa passa niż ta, którą poszczycić się może Barcelona Guardioli przeciwko Realowi Madryt. Stoimy więc przed szansą na jej dalsze przedłużenie i oczywiście słodko byłoby ją ciągnąć w nieskończoność. Kiedyś nadejdzie jej kres, wiadomo. Czy będzie to w ten weekend? To się okaże. Do pierwszego gwizdka pozostały już tylko 124 godziny!
Na arbitra głównego niedzielnego Klasyku wyznaczony został Juan Martínez Munuera. Za liniami bocznymi poasystują mu jego brat Miguel Martínez Munuera i Diego Barbero Sevilla, zaś zadania czwartego sędziego wykona Andrés Fuentes Molina.
Sędzią VAR będzie Antonio Miguel Mateu Lahoz, a jego pomocnikiem Pablo González Fuertes.
Transmisja w Eleven Sports 1, CANAL+ Premium i w CANAL+ 4K Ultra HD.
Real Madryt - FC Barcelona: 29. kolejka LaLiga 2021/2022, niedziela, 20 marca 2022, godzina 21:00, Santiago Bernabéu.
Sędzia: Juan Martínez Munuera.