
Grafika: Laliga.com
Po pokonaniu w Londynie ekipy mierzącej w obronę Ligi Mistrzów dla Realu Madryt przychodzi czas na powrót do ligowej rzeczywistości. W najbliższy weekend podopieczni Carla Ancelottiego rozegrają ostatnią potyczkę w LaLiga przed wielkanocnym hitem i starciem z Sevillą, i jednocześnie ostatnią przed rewanżowym meczem z Chelsea. Włoski trener i jego sztab powinni zadbać o to, żeby nasi nie rozkojarzyli się i nie bujali w obłokach zbyt długo po środowym zwycięstwie, gdyż w sobotę trzeba po raz kolejny wyjść na boisko.
Najbliższym przeciwnikiem Realu będzie ekipa oddalona jedynie o kilkanaście kilometrów. Pojutrze o trzy punkty powalczymy przed własną publicznością z Getafe. W rundzie jesiennej potyczka z tym rywalem nie okazała się dla nas przyjemna, gdyż w meczu otwierającym rok 2022, rozgrywanym już 38 godzin po jego rozpoczęciu, przegraliśmy na Coliseum Alfonso Pérez 0:1. Wówczas duży błąd popełnił Éder Militão, który mocno postarał się o to, by stworzyć szansę bramkową Enesowi Ünalowi, a tej Turek zmarnować nie zamierzał, i jak planował, tak też uczynił. Do końca spotkania nie udało nam się odpowiedzieć i do Madrytu nie zabraliśmy ani jednego punktu.
Unikając sztucznej kurtuazji przyznać należy, że nasza sytuacja w lidze jest dość komfortowa. Nawet gdy ostatecznie tytuł mistrzowski wygrywamy, to od 2008 roku nie czuliśmy takiego spokoju i nie mieliśmy aż tak dużego marginesu błędu. Możemy pozwolić sobie na dwie porażki i jeden remis, i to wszystko przy bardzo pesymistycznym i mimo wszystko mało realnym założeniu, że drugi w tabeli FC Barcelona nie potknie się już ani razu i wszystkie swoje mecze do końca ligowej rywalizacji wygra.
Wiemy to my, ale lepiej, by nie myślała w ten sposób kadra Realu, gdyż zdjęcie nogi z gazu to najlepszy przepis na to, by zrobić sobie kuku i nabawić się możliwej do uniknięcia nerwówki na własne życzenie, a tego jednak nie chcemy. Liczymy też, że nasza drużyna pamięta o tym, jak po szampańskim świętowaniu nadejścia nowego roku Getafe wylało im na głowy kubeł zimnej wody, który spowodował - na szczęście - szybkie otrzeźwienie. Być może ten czynnik sprawi, że nasi wyjdą na murawę z jakąś tam motywacją i chęcią zemsty. Oczywiście nikt nie zamierza pisać, że to mecz o być albo nie być, ani sztucznie pompować presję, gdyż tak po prostu nie jest. Warto jednak chociaż jedno trofeum zapewnić sobie jak najszybciej, choć tu czasami zdania są podzielone - spotkać się można ze stwierdzeniem, że dla utrzymania jak najlepszej formy potrzebna jest ciągła, choćby minimalna presja i spięcie, a zbyt wczesne wygranie ligi bynajmniej w Lidze Mistrzów nie pomaga. Jest to jednak trudne do sprawdzenia, a warto mieć już chociaż jeden puchar na wyciągnięcie ręki, wszak Champions League wygramy nie wcześniej, niż w dniu finału, o ile w ogóle się tam znajdziemy, droga przecież wciąż daleka. Póki co myślmy bardziej krótkowzrocznie i skupmy się na potyczce z Getafe, która już za dwa dni.
Arbitrem głównym rywalizacji Realu Madryt z Getafe będzie w najbliższy weekend César Soto Grado, któremu za liniami bocznymi pola gry asystować będą Iker de Francisco Grijalba i Carlos Álvarez Fernández, zaś zadania czwartego sędziego wykona Jorge Tárraga Lájara.
Na sędziego VAR wyznaczony został José Luis González González, a jego pomocnikiem Mario Melero López. Wniosek? W polach karnych ręce przy sobie!
Transmisja w Eleven Sports 1.
Real Madryt - Getafe CF: 31. kolejka LaLiga 2021/2022, sobota, 9 kwietnia 2022, godzina 21:00, Santiago Bernabéu.
Sędzia: César Soto Grado.