Alternative pisze: ↑pn maja 09, 2022 8:12 pm
Przecież to tylko działa na jego plus. Nikt takiej władzy nie daje za darmo. Pep po pierwsze zapracował sobie na taki posłuch wynikami, a po drugie charakterem, bo potrafi postawić na swoim. Jednak w tym wszystkim nie jest takim chamem i błaznem jak Mourinho, który dopierdalał się nawet do klubowej lekarki czy masażystki (!), bo chciała pomóc jego piłkarzowi, którego coś bolało. Przecież nawet jak teraz wspominam sobie tę akcję, to mam tylko jeden wniosek - Mourinho jest kurwa toksyczny, jak pokruszony eternit.
Jest jednak różnica między wybieraniem sobie dowolnych piłkarzy do swojej drużyny niczym słodycze w sklepie jak to czyni Guardiola a sytuacją Mourinho, któremu w Manchesterze rzucano kłody pod nogi, odmawiano realizacji jego listy transferowej i w wielu przypadkach kneblowano usta, bo zarząd klubu podejmował decyzję samodzielnie, bez konsultacji z trenerem. Jose wielokrotnie próbował pozbyć się sabotażystów i zadufanych w sobie, aroganckich leniów z szatni (Pogba, Lingard, Martial), do tego miał zamiar odstrzelić kilku totalnych przeciętniaków (Darmian, Rojo, Bailly, Jones). Nie dość, że władze klubu mu na to nie pozwoliły, to jeszcze napluli mu w twarz sprowadzając - bez jakiejkolwiek konsultacji z samym Mou - chociażby Dalota czy Freda. Zawodników, których Mourinho nie chciał i nie potrzebował. Już abstrahując od tego, że takie działania były gwoździem do trumny United i zaprzepaściły szansę na zorganizowanie sensownej przebudowy w post-fergusonowskiej erze, były one również jawnym działaniem w zwarciu ze swoim trenerem. Portugalczyk znajduje się na drugim biegunie pod względem otrzymanego wsparcia w swojej drużynie w porównaniu do Guardioli i Manchesteru City.
W Tottenhamie było tak samo. Obecnie Conte też wielokrotnie sygnalizował, że Koguty nie mają kadry by rywalizować o cokolwiek. Mourinho próbował rzeźbić w tym średniej jakości materiale jaki mu dano, ale dobrze pamiętamy, że gdy Kane lub Son mieli kontuzję albo po prostu gorszy dzień, Tottenham przegrywał. Portugalczyka koniec końców potraktowano w haniebny sposób i nie dano nawet poprowadzić drużyny w finale krajowego pucharu, do którego ją wprowadził.
I w lidze ma imponujące wyniki. Przecież gdyby nie zderzenie z Liverpoolem Kloppa na jakimś absurdalnym poziomie punktowym (ok. 100 pkt), to Guardiola właśnie świętowałby 5. tytuł mistrza Anglii z rzędu. Czyli coś, co się nie wydarzyło nigdy.
Tak, ale nie mistrzostwo Anglii jest głównym zadaniem stawianym przed Guardiolą. Fajnie, że wygrywa PL, ale trzeba też przyznać, że ma ogromną przewagę nad takim Liverpoolem w kwocie wydanej na transfery (wątpię, by Klopp wydał nawet połowę tego, co Guardiola).
Ja myślę, że on w końcu wygra tę LM i jeszcze może być tak, że gdy się z tym City już przełamie i się nie wypali wcześniej, to na jednej się nie skończy.
Niewykluczone, że tak się stanie. Dziś Guardiola dostał spóźniony prezent urodzinowy w postaci Haalanda z BVB, kto wie, jakie kolorowe cukierki wybierze sobie w następnym sklepie. Wygranie LM będzie sukcesem, nie przeczę. Ale znacznie większą ujmą na honorze i plamą w CV będzie, jeśli Guardiola zakończy kadencję w City bez wygrania uszatego pucharu. To przykryje wszystkie mistrzostwa i krajowe puchary jakie z nimi zdobył.
A niby za co? Narobił burdelu, to co robił z Shawem to już de facto mobbing, nasprowadzał szrotu, a wyniki były tylko w jednym sezonie. LE? Ta sama, z której kpił, gdy wygrywał ją Benitez z Chelsea, że to niegodne trenera z najwyższej półki, za jakiego się uważał? Całe gówno, jakim kiedyś obrzucał innych, kapitalnie wróciło do niego.
Ale jaki burdel? Ten człowiek jako jedyny próbował obnażyć ten zgniły, skorumpowany system, w którym United kisi się od odejścia SAF-a. Został przy tym pozostawiony sam sobie - Woodward wielokrotnie torpedował jego plany i krępował ręce. To nikt inny jak on zablokował transfery Boatenga i Alderweirelda, dwóch obrońców których chciał Mourinho. Podobnie z Varanem, na jego liście był też Alex Sandro, Sessegnon, Tierney. Żaden z ww. piłkarzy nie zawitał na Old Trafford (przynajmniej nie za kadencji Portugalczyka). To klub naściągał mu szrotu wbrew jego woli, piłkarzy niepasujących do jego wizji i będących niczym innym jak zachciankami klubowych dyrektorów, w tym Woodwarda.
"There was an evolution in the other clubs; there was no evolution in this club. In all the areas that make a team successful I think we stopped in time. That was quite an empty period in the club" - tak mówił Mou w 2017 - ""Manchester United sold players that I would never sell and bought players that I would never buy. I would never have sold Di Maria, Chicharito, Danny Welbeck - never, no chance."
Wyobrażasz sobie taką samą sytuację w Manchesterze City? Niebo a ziemia.
W tak toksycznym środowisku "kolesi", wzajemnego wchodzenia sobie w kompetencje, narzucania transferów "z góry" przez władze, ignorowaniu próśb trenera o konkretne wzmocnienia - wygranie tych wszystkich trofeów przez Mou i tak zakrawa na cud. Manchester United był tragicznie zarządzanym upadłym gigantem, który definitywnie zniszczył karierę The Special One. Nie przeczę, że od momentu opuszczenia Chelsea po drugiej kadencji nie był on na równi pochyłej, jednak spokojnie mógł odbić się i skonstruować czerwonej części Manchesteru poważny, wysokich lotów zespół walczący o pełną pulę. Niestety takiej szansy nie dostał.
Nie chodzi o oglądanie. Chodzi o to, że Guardiola nie zostawia po sobie syfu w klubach. O zupełnie inny poziom taktyczny i organizacyjny ich drużyn. Guardiola ciągle bije się o najwyższe cele i każdy klub świata chciałby, aby ich trenował (być może nawet Real). A Mourinho? Z liczących się klubów więcej albo ma go dość lub nie chce ryzykować, niż chciałoby współpracować.
Ale to Mourinho wyciskał ze swoich drużyn 200% i wnosił je na wyżyny. FC Porto - Liga Mistrzów. Chelsea - back to back mistrzostwa z zespołem, który jeszcze dekadę wcześniej nawet nie grał w Premier League. To Mou wypuścił The Blues na angielskie salony i umieścił ich w gronie najlepszych ekip w Anglii. Dalej, Inter - Liga Mistrzów. Real - liga rekordów, rywalizowanie jak różny z równym z Barcą. Finał LM był o włos, ale mimo wszystko trzy półfinały z rzędu po wstydliwej serii porażek w 1/8 przez kilka poprzednich lat to bez dwóch zdań wyniesienie zespołu o kilka półek wyżej i kamień węgielny pod odbudowę pozycji Realu w Europie (w tym La Decimy i późniejszych triumfów).
To przynajmniej cztery zespoły, które Mourinho "zastał drewniane a zostawił murowane". Odkładając na bok charakter Portugalczyka, który jest specyficzny i rozumiem, że można za nim nie przepadać (bo i nierzadko faktycznie generuje "syf" w klubie), Mourinho dokonał niepodważalnych ulepszeń w czterech kolejnych klubach które prowadził. Co z Guardiolą? W Barcy miał historycznie najlepszą generację wychowanków jaka kiedykolwiek wyszła z La Masii i hiszpańskiej piłki. Z grubsza ta sama generacja wygrała Hiszpanii dwa Euro i mundial, więc jakim problemem miałoby być zdominowanie ligi i wygranie Ligi Mistrzów? W Monachium dokładał do gabloty kolejne patery, ale nie był w stanie wygrać Ligi Mistrzów z zespołem, który wspiął się na europejski szczyt zaledwie parę tygodni przed objęciem sterów przez Katalończyka. Oczywiście, w tym przypadku trudno mówić o jasnym ulepszeniu drużyny, która jest świeżo upieczonym triumfatorem LM, ale można było chociaż postarać się o powtórzenie takiego rezultatu - jak widać bezskutecznie.
Sorry, ale to już jest wywracanie kota ogonem godne największego fanboya Mourinho. Guardiola, który trzepie masowo mistrzostwa Niemiec i Anglii i dochodzi seryjnie do poziomu 1/4-1/2 LM bardziej zawodzi, niż Mourinho wypierdalany z Manchesteru United i Tottenhamu w atmosferze kłótni i dymu o wszystko? Może i na zwycięstwo w LM czekają podobnie długo, a jak długo czekają na występ w finale, w półfinale, a może chociaż jak długo czekają na wygrany dwumecz w fazie pucharowej LM? To jest skala upadku Mourinho. Od zwycięstwa w LM do grania na styk w Lidze Konferencji.
Trzepanie mistrzostwa Niemiec nie jest żadną wartością dodaną do poletka Guardioli. Bayern jest absolutnym dominatorem swoich krajowych rozgrywek i Bundesligę z tą ekipą wygraliby Piotr Stokowiec czy Maciej Skorża. Ta drużyna przez ostatnie 10 lat miała - strzelam - może dwa, maksymalnie trzy sezony w których faktycznie musiała się nieco napocić, by finiszować na pierwszej pozycji, z niewielką przewagą nad wicemistrzem. W pozostałych kampaniach odstawianie konkurentów na dystans kilkunastu punktów było dla Bayernu chlebem powszednim.
Doceniam mistrzostwa Anglii z City, to faktycznie nie jest bułka z masłem, bo konkurencja nie śpi i często walka toczy się do ostatnich kolejek, natomiast wymienianie argumentu trzech mistrzostw Niemiec, podczas gdy te trofeum zdobywał dosłownie każdy trener tego klubu w ostatniej dekadzie, jest z lekka niefortunne.
Jeśli chodzi zaś o Ligę Mistrzów, to trudno oczekiwać od utopionego po pachy w błocie Mourinho by będąc sabotowanym we własnym klubie kręcił takie same wyniki jak żyjący u szejków w City jak pączek w maśle Guardiola. To są dwa różne światy. Mourinho dostający niechcianego Freda i Guardiola, dla którego nie jest problemem w parę lat wydać miliard funtów na swoje zachcianki.